środa, 19 października 2011
czwartek, 6 października 2011
wtorek, 20 września 2011
czwartek, 26 maja 2011
SPEŁNIENIE MARZEŃ WIKTORA
Drodzy przyjaciele Wiktor Dańczyk / lat 36 / mieszka w Kazachstamie. Od 16 lat jest niepełnosprawnym człowiekiem. Zapewne jesteście ciekawi jak do tego doszło? Pewnego pięknego, gorącego dnia Wiktor poszedł wraz z kolegami nad rzeczkę. Młody 20 letni chłopak zanurkował i … uderzył głową w dno. Uszkodzenie kręgu szyjnego przyniosło paraliż ciała. Jedna chwila i z młodego, sprawnego człowieka kochającego życie, sport, snującego plany na przyszłość stał się inwalidą. Sam Wiktor jak i jego najbliżsi przeżyli szok. Rozpoczął się długi okres pobytu w szpitalu i ta straszna świadomość, że od tej chwili będzie ciągle zależny od innych. Operacja słynnego rosyjsiegp profesora przywróciła mu częściowo czucie do połowy ciała ale dłonie pozostały niesprawne. Rozpoczął się czas rehabilitacji. Wiktor szeroko otwartymi oczami patrzył na niepełnosprawnych ludzi, którzy przebywali w szpitalu. Wśród nich byli tacy, którzy zmagali się ze swoją niepełnosprawnością ale znacznie więcej było tych którzy, padali duchem, topili swoje nieszczęście w kieliszku wódki, zaniechali jakichkolwiek wysiłków w kierunku poprawy swojego i tak ciężkiego losu. Wiktor patrzył na to dużymi oczami, widział wypadających z wózków pijanych ludzi, itd. I coraz częściej powtarzał sobie nigdy, nigdy do tego nie dopuszczę. Będę robił wszystko, co w mojej mocy, żeby moje ciało nie umierało, mięśnie nie sztywniały. Będę ćwiczył każdego dnia ile tylko starczy mi sił i tak jest po dziś dzień. Wiktor poświęca po kilka godzin dziennie na ćwiczenia, żeby nieustannie stymulować mięśnie, krążenie, żeby pionizować swoje ciało i wszystko to przy pomocy samodzielnie wymyślonych urządzeń do rehabilitacji.
Moja znajomość z Wiktorem trwa już trzy lata. Kiedy pierwszy raz weszłam do jego pokoju siedział przed oknem, ćwicząc na samodzielnie wymyślonym urządzeniu Opowiedział mi wówczas historię swojego wypadku, podzielił się radościami i smutkami swojego życia i oczywiście nie zabrakło tematu marzeń. Marzył o elektrycznym wózku inwalidzkim, żeby samodzielnie poruszać się po najbliższej okolicy. Dotychczas posługiwał się zwykłym wózkiem, na który sadzały go dwie osoby, bo oczywiście sam nie może podnieść się z łóżka. Przemieszczając się z miejsca na miejsce, Wiktor nieustannie potrzebował osoby towarzyszącej a tu serce i to sparaliżowane ciało siłą woli rwie się w nieznane. Wieczorami siedział przed komputerem, szukając informacji o wymarzonym wózku. Jego pragnienie wzrastało z dnia na dzień. To, na co mógł liczyć ze strony opieki zdrowotnej w Kazachstanie, to zwykły wózek inwalidzki raz na kilka lat i nic więcej. Kiedy prosił u miejscowych władz o pomoc w zakupie prostego sprzętu rehabilitacyjnego, to wszystko kończyło się zazwyczaj na obietnicach. Wyjątek był tylko jeden, kiedy otrzymał używany komputer. To było wszystko, co władze mogły albo raczej chciały mu ofiarować. Wiktor był wdzięczny i za ten gest , bo komputer stał się dla niego oknem na świat. Wózek inwalidzi był częstym tematem rozmów przy naszych spotkanich, opowiadań. Rozpoczęły się poszukiwania, rozmowy, opowiadania o historii Wiktora pośród różnych ludzi w Kazachstanie i w Polsce i ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu znalazły się osoby, które przejęły się sytuacją Wiktora. Znaleźli się sponsorzy, którzy ofiarowali fundusze na zakup elektrycznego wózka inwalidzkiego i oto w grudniu 2010 r spełniły się marzenia Wiktora. Serce Wiktora i jego mamy rozpiera ogromna radość i głęboka wdzięczność dla tych, którym los Wiktora nie był obojętny. Dziś Wiktor samodzielnie porusza się po domu i prawie każdego dnia spędza po kilka godzin w terenie. Samodzielne poruszanie się po Szortandach, gdzie obecnie mieszka jest dla niego źródłem ogromnej radości. Wycieczki są okazją do spotkań, nawiązywania nowych zznajomości. Od tej chwili Wiktor jakby na nowo narodził się, jego życie nabrało innego wymiaru. Można śmiało powiedzieć, ze Wiktorowi wyrosły skrzydła. Zadowolenie i uśmiech nie znika z jego twarzy. Wózek stał się nowym wyzwaniem dla Wiktora. Jeszcze więcej czasu poświęca na ćwiczenia, żeby ciało było w formie. Planuje spotkania z miejscowymi władzami, żeby sygnalizować im o potrzebach niepełnosprawnych w naszej miejscowości, m.in. wyrównanie dróg dla lepszego poruszania się osobom niepełnosprawnym na wózkach itd. I dalej snuje marzenia o pracy zawodowej, o podnośniku, który pomoże mamie przetransportować go z łóżka na wózek. Z chwilą otrzymania nowego wózka inwalidzkiego życie Wiktora nabrało więcej barw i sensu.
Drodzy przyjaciele z całego serca dziękuję w imieniu Wiktora i swoim własnym za ten ogromny dar serca w postaci wózka inwalidzkiego. Niech dobry Bóg błogosławi i hojnie wynagradza wszystkim, którym nie jest obcy los osób niepełnosprawnych w Kazachstanie. Wiktor pozostanie dozgonnym dłużnikiem dla tych, którzy stali się dla niego przyczyną radości, którzy nadali sens jego życiu.
Moja znajomość z Wiktorem trwa już trzy lata. Kiedy pierwszy raz weszłam do jego pokoju siedział przed oknem, ćwicząc na samodzielnie wymyślonym urządzeniu Opowiedział mi wówczas historię swojego wypadku, podzielił się radościami i smutkami swojego życia i oczywiście nie zabrakło tematu marzeń. Marzył o elektrycznym wózku inwalidzkim, żeby samodzielnie poruszać się po najbliższej okolicy. Dotychczas posługiwał się zwykłym wózkiem, na który sadzały go dwie osoby, bo oczywiście sam nie może podnieść się z łóżka. Przemieszczając się z miejsca na miejsce, Wiktor nieustannie potrzebował osoby towarzyszącej a tu serce i to sparaliżowane ciało siłą woli rwie się w nieznane. Wieczorami siedział przed komputerem, szukając informacji o wymarzonym wózku. Jego pragnienie wzrastało z dnia na dzień. To, na co mógł liczyć ze strony opieki zdrowotnej w Kazachstanie, to zwykły wózek inwalidzki raz na kilka lat i nic więcej. Kiedy prosił u miejscowych władz o pomoc w zakupie prostego sprzętu rehabilitacyjnego, to wszystko kończyło się zazwyczaj na obietnicach. Wyjątek był tylko jeden, kiedy otrzymał używany komputer. To było wszystko, co władze mogły albo raczej chciały mu ofiarować. Wiktor był wdzięczny i za ten gest , bo komputer stał się dla niego oknem na świat. Wózek inwalidzi był częstym tematem rozmów przy naszych spotkanich, opowiadań. Rozpoczęły się poszukiwania, rozmowy, opowiadania o historii Wiktora pośród różnych ludzi w Kazachstanie i w Polsce i ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu znalazły się osoby, które przejęły się sytuacją Wiktora. Znaleźli się sponsorzy, którzy ofiarowali fundusze na zakup elektrycznego wózka inwalidzkiego i oto w grudniu 2010 r spełniły się marzenia Wiktora. Serce Wiktora i jego mamy rozpiera ogromna radość i głęboka wdzięczność dla tych, którym los Wiktora nie był obojętny. Dziś Wiktor samodzielnie porusza się po domu i prawie każdego dnia spędza po kilka godzin w terenie. Samodzielne poruszanie się po Szortandach, gdzie obecnie mieszka jest dla niego źródłem ogromnej radości. Wycieczki są okazją do spotkań, nawiązywania nowych zznajomości. Od tej chwili Wiktor jakby na nowo narodził się, jego życie nabrało innego wymiaru. Można śmiało powiedzieć, ze Wiktorowi wyrosły skrzydła. Zadowolenie i uśmiech nie znika z jego twarzy. Wózek stał się nowym wyzwaniem dla Wiktora. Jeszcze więcej czasu poświęca na ćwiczenia, żeby ciało było w formie. Planuje spotkania z miejscowymi władzami, żeby sygnalizować im o potrzebach niepełnosprawnych w naszej miejscowości, m.in. wyrównanie dróg dla lepszego poruszania się osobom niepełnosprawnym na wózkach itd. I dalej snuje marzenia o pracy zawodowej, o podnośniku, który pomoże mamie przetransportować go z łóżka na wózek. Z chwilą otrzymania nowego wózka inwalidzkiego życie Wiktora nabrało więcej barw i sensu.
Drodzy przyjaciele z całego serca dziękuję w imieniu Wiktora i swoim własnym za ten ogromny dar serca w postaci wózka inwalidzkiego. Niech dobry Bóg błogosławi i hojnie wynagradza wszystkim, którym nie jest obcy los osób niepełnosprawnych w Kazachstanie. Wiktor pozostanie dozgonnym dłużnikiem dla tych, którzy stali się dla niego przyczyną radości, którzy nadali sens jego życiu.
S. Ilona SM
piątek, 6 maja 2011
sobota, 26 lutego 2011
sobota, 18 grudnia 2010
"ТВАРИТЬ ДОБРО СЕГОДНИЯ"
Czynić dobro dzisiaj
ZAPROSZENIE DO OPIEKI NAD NIEPEŁNOSPRAWNYMI
Wspólnota Sióstr Miłosierdzia w Szortandach / Kazachstan / służy Ubogim już od 2000 roku. Każdego dnia staramy się nasłuchiwać wołania Ubogich, modlić się o światło w rozeznawaniu potrzeb i spieszyć z pomocą każdemu potrzebującemu człowiekowi.
Kazachstan jest krajem wielonacionalnym i co za tym idzie wielowyznaniowym. Największym procent stanowią muzułmanie, potem prawosławni i najmniejszy katolicy. Początkowo nasi podopieczni kwalifikowali się w zdecydowanej większości spośród katolików i prawosławnych, choć nie tylko. Rodziny kazachskie starały się we własnym zakresie rozwiązywać swoje problemy bytowe, zdrowotne itd. Siostry ze swej strony starały się być uważne na potrzeby naszych braci Kazachów z uwzględnieniem szacunku do ich wyznania i decyzji, co do przyjęcia pomocy ze strony katolickiego kościoła. To poszanowanie naszych braci Kazachów i świadectwo posługi każdemu potrzebującemu człowiekowi bez wyjątku sprawiło, że na dzień dzisiejszy władze naszego rejonu zwróciły się do Kościoła katolickiego w osobie naszego O. Stanisława Chorągwickiego z zaproszeniem do opieki nad ludźmi niepełnosprawnym w naszym rejonie, tzn. Szortandy i w promieniu 50 km od naszej miejscowości. Takie samo zaproszenie skierowano do kościoła prawosławnego i muzułmańskiego immama w Szortandach, jak również do wielu ludzi dobrej woli. Określono też oczekiwania, co do rodzaju pomocy niepełnosprawnym - duchowe i moralne wsparcie dla niepełnosprawnych i ich rodzin. Utworzono też w naszym rejonie Towarzystwo pomocy niepełnosprawnym - motto "ТВАРИТЬ ДОБРО СЕГОДНИЯ" - Czynić dobro dzisiaj. Wołania Ubogich docierają z różnych stron i trzeba wyczulonej uwagi, aby ten głos usłyszeć i odpowiedzieć na to wyzwanie. Rozważyliśmy to wezwanie na modlitwie i zdecydowaliśmy się odpowiedzieć na to zaproszenie.
To wezwanie jest dla nas przywilejem i zarazem oznaką zaufania miejscowych władz, co do naszej działalności, jak również szansą, by w ten sposób jeszcze bardziej zbliżyć się do naszych braci Ubogich.
To swoistego rodzaju otwarcie drzwi ku potrzebującym, których w naszym rejonie jest bardzo dużo. Z uzyskanych informacji statystycznych wynika, że w rejonie jest około 135 osób niepełnosprawnych / inwalidów, w tym 63 objętych jest opieką. Do grupy tej kwalifikują się niepełnosprawni intelektualnie, ruchowo, z inwalidztwem wrodzonym i nabytym. Poza tym spisem są jeszcze ludzie, których inwalidztwo ma swoją przyczynę w alkoholizmie.
Dla opieki nad niepełnosprawnymi zatrudnieni są pracownicy socjalni, ale ich liczba jest zbyt mała, żeby objąć taką liczbę potrzebujących, tym bardziej, że teren jest bardzo rozległy a warunki klimatyczne utrudniają dotarcie do niepełnosprawnych. Większość niepełnosprawnych pozostaje w domach rodzinnych, popadając często w stany apatii z powodu takiej a nie innej sytuacji życiowej. Alternatyw pomocy niepełnosprawnym jest zbyt mało lub nie ma ich w ogóle. Trzeba nam jednak wielkiej dyplomacji w niesieniu pomocy niepełnosprawnym, by nie urazić i nie oceniać obecnych form pomocy tym ludziom, zorganizowanych przez miejscowe władze, chociażby z naszego punktu widzenia wydawały się niewystarczające i niedopracowane. Na dzień dzisiejszy zostaliśmy zaproszeni do wsparcia duchowego i moralnego osób niepełnosprawnych i ich rodzin i w tej dziedzinie będziemy starali się pomagać.
To nowe wyzwanie niesie ze sobą konieczność nauki języka kazachskiego, by w ten sposób jeszcze lepiej komunikować się z rodzinami kazachskimi i mongolskim do których jesteśmy posłane.
W miejscowym Domu Kultury znajduje się Centrum nauki języka państwowego, gdzie przyjęto nas serdecznie. To kolejna możliwość apostolstwa i jednocześnie uznanie dla miejscowego języka.
Nasze zadanie na najbliższe miesiące, to odwiedziny rodzin w rejonie, zebrani wywiadu środowiskowego, określenie potrzeb niepełnosprawnych i ich rodzin, pomoc w przyjęciu, zaakceptowaniu swej niepełnosprawności a przede wszystkim odkrycie tego dobra, talentów, które znajdują się w człowieku i rozwinięcie ich. Mówią, że nie ma sytuacji bez wyjścia, bo jeśli nawet wszystkie drzwi wokół są zamknięte, to Pan Bóg zawsze otwiera okno, by w ten sposób wpadła przez nie iskierka nadziei i tej nadziei będziemy szukać w sercach i życiu ludzi do których nas Pan posyła.
Jan Paweł II powiedział, że "nie ma większego ubóstwa jak zabić w człowieku nadzieję" ale nie ma też większego szczęścia jak wrócić człowiekowi nadzieję. To jest nasze zadanie na najbliższy czas.
ZAPROSZENIE DO OPIEKI NAD NIEPEŁNOSPRAWNYMI
Wspólnota Sióstr Miłosierdzia w Szortandach / Kazachstan / służy Ubogim już od 2000 roku. Każdego dnia staramy się nasłuchiwać wołania Ubogich, modlić się o światło w rozeznawaniu potrzeb i spieszyć z pomocą każdemu potrzebującemu człowiekowi.
Kazachstan jest krajem wielonacionalnym i co za tym idzie wielowyznaniowym. Największym procent stanowią muzułmanie, potem prawosławni i najmniejszy katolicy. Początkowo nasi podopieczni kwalifikowali się w zdecydowanej większości spośród katolików i prawosławnych, choć nie tylko. Rodziny kazachskie starały się we własnym zakresie rozwiązywać swoje problemy bytowe, zdrowotne itd. Siostry ze swej strony starały się być uważne na potrzeby naszych braci Kazachów z uwzględnieniem szacunku do ich wyznania i decyzji, co do przyjęcia pomocy ze strony katolickiego kościoła. To poszanowanie naszych braci Kazachów i świadectwo posługi każdemu potrzebującemu człowiekowi bez wyjątku sprawiło, że na dzień dzisiejszy władze naszego rejonu zwróciły się do Kościoła katolickiego w osobie naszego O. Stanisława Chorągwickiego z zaproszeniem do opieki nad ludźmi niepełnosprawnym w naszym rejonie, tzn. Szortandy i w promieniu 50 km od naszej miejscowości. Takie samo zaproszenie skierowano do kościoła prawosławnego i muzułmańskiego immama w Szortandach, jak również do wielu ludzi dobrej woli. Określono też oczekiwania, co do rodzaju pomocy niepełnosprawnym - duchowe i moralne wsparcie dla niepełnosprawnych i ich rodzin. Utworzono też w naszym rejonie Towarzystwo pomocy niepełnosprawnym - motto "ТВАРИТЬ ДОБРО СЕГОДНИЯ" - Czynić dobro dzisiaj. Wołania Ubogich docierają z różnych stron i trzeba wyczulonej uwagi, aby ten głos usłyszeć i odpowiedzieć na to wyzwanie. Rozważyliśmy to wezwanie na modlitwie i zdecydowaliśmy się odpowiedzieć na to zaproszenie.
To wezwanie jest dla nas przywilejem i zarazem oznaką zaufania miejscowych władz, co do naszej działalności, jak również szansą, by w ten sposób jeszcze bardziej zbliżyć się do naszych braci Ubogich.
To swoistego rodzaju otwarcie drzwi ku potrzebującym, których w naszym rejonie jest bardzo dużo. Z uzyskanych informacji statystycznych wynika, że w rejonie jest około 135 osób niepełnosprawnych / inwalidów, w tym 63 objętych jest opieką. Do grupy tej kwalifikują się niepełnosprawni intelektualnie, ruchowo, z inwalidztwem wrodzonym i nabytym. Poza tym spisem są jeszcze ludzie, których inwalidztwo ma swoją przyczynę w alkoholizmie.
Dla opieki nad niepełnosprawnymi zatrudnieni są pracownicy socjalni, ale ich liczba jest zbyt mała, żeby objąć taką liczbę potrzebujących, tym bardziej, że teren jest bardzo rozległy a warunki klimatyczne utrudniają dotarcie do niepełnosprawnych. Większość niepełnosprawnych pozostaje w domach rodzinnych, popadając często w stany apatii z powodu takiej a nie innej sytuacji życiowej. Alternatyw pomocy niepełnosprawnym jest zbyt mało lub nie ma ich w ogóle. Trzeba nam jednak wielkiej dyplomacji w niesieniu pomocy niepełnosprawnym, by nie urazić i nie oceniać obecnych form pomocy tym ludziom, zorganizowanych przez miejscowe władze, chociażby z naszego punktu widzenia wydawały się niewystarczające i niedopracowane. Na dzień dzisiejszy zostaliśmy zaproszeni do wsparcia duchowego i moralnego osób niepełnosprawnych i ich rodzin i w tej dziedzinie będziemy starali się pomagać.
To nowe wyzwanie niesie ze sobą konieczność nauki języka kazachskiego, by w ten sposób jeszcze lepiej komunikować się z rodzinami kazachskimi i mongolskim do których jesteśmy posłane.
W miejscowym Domu Kultury znajduje się Centrum nauki języka państwowego, gdzie przyjęto nas serdecznie. To kolejna możliwość apostolstwa i jednocześnie uznanie dla miejscowego języka.
Nasze zadanie na najbliższe miesiące, to odwiedziny rodzin w rejonie, zebrani wywiadu środowiskowego, określenie potrzeb niepełnosprawnych i ich rodzin, pomoc w przyjęciu, zaakceptowaniu swej niepełnosprawności a przede wszystkim odkrycie tego dobra, talentów, które znajdują się w człowieku i rozwinięcie ich. Mówią, że nie ma sytuacji bez wyjścia, bo jeśli nawet wszystkie drzwi wokół są zamknięte, to Pan Bóg zawsze otwiera okno, by w ten sposób wpadła przez nie iskierka nadziei i tej nadziei będziemy szukać w sercach i życiu ludzi do których nas Pan posyła.
Jan Paweł II powiedział, że "nie ma większego ubóstwa jak zabić w człowieku nadzieję" ale nie ma też większego szczęścia jak wrócić człowiekowi nadzieję. To jest nasze zadanie na najbliższy czas.
Siostry z Szortand
s. Ilona, s. Aniela, s. Krystyna
Subskrybuj:
Posty (Atom)